- Witaj śpiochu. - powitała mnie radośnie.
Uśmiechnąłem się, ukazując dołeczki i bez żadnego słowa przytuliłem dziewczynę mocno do siebie.
- Udusisz mnie mężu! - zachichotała.
Uwolniłem brunetkę, ale za to zacząłem łaskotać.
- Harry przestań! - krzyczała.
Prawie płakała ze śmiechu. Raptownie przestałem i złączyłem nasze usta. Całowałem dziewczynę zachłannie i namiętnie, przy tym ściskałem mocno jej jędrne pośladki. Wnet drzwi do naszej sypialni otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wparowała April oraz James. Odskoczyłem od Rose prędko jak poparzony, a nasze dzieci wgramoliły się do łóżka.
- Dziś jedziemy do zoo tatusiu! - krzyknęła radośnie dziewczynka.
Obiecałem im. Kurczę, ale mi się nie chce.
- Musimy? - jęknąłem.
April natychmiastowo zrobiła swoje słodkie oczka i przytuliła się mocno do mnie.
- Musymy. - powiedział niewyraźnie syn.
Jest młodszy od swojej siostry o 1 rok. Chłopiec również się do mnie przytulił. Powoli zaczynało brakować mi powietrza, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Spojrzałem na żonę, która przyglądała się temu wszystkiemu z uśmiechem na twarzy.
- Niech wam będzie. - zgodziłem się.
Lubię rozpieszczać swoją rodzinę.
- Dziękujemy tatusiu. - podziękowały dzieci.
Nie mógłbym im odmówić.
- Przytul się do nas kochanie. - zaproponowałem.
Rozłożyłem ręce i czekałem aż moja ukochana się do nas przytuli. Zrobiła to od razu z wielką chęcią. Kocham takie poranki, kocham moją wspaniałą rodzinę.
- Kocham was bardzo. - oznajmiłem.
Cmoknąłem każdego z osobna w głowę. Oddałabym za nich wszystkich życie. Nagle poczułem, jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłem oczy i napotkałem się z twarzą Louisa, który stał nade mną. Zrobiło mi się smutno, że to nie Rose. Wychodzi, że był to tylko sen. Kurwa. Muszę przyznać, że bardzo realistyczny.
- Wstawaj Styles. - powiedział brunet.
Był już ubrany i najwyraźniej gotów do wyruszenia w drogę. Będzie ona bardzo długa. Miasteczko znajduje się naprawdę daleko. Chłopak opuścił pokój z ponurą miną. Podniosłem się, po czym wstałem i szybko ubrałem. Kiedy byłem gotów, sprawdziłem godzinę i schowałem komórkę do kieszeni od spodni. Dochodziła dziewiąta rano. Oznaczało to, że Louis dał mi dłużej pospać. Tylko nasuwa się od razu pytanie dlaczego? Nie boi się, że możemy nie zdążyć? Chciałem już wyjść z pokoju, ale spojrzałem na łóżko i wiedziałem z góry, że nie mogę. Lubię zostawić po sobie porządek. Zresztą byłoby to niegrzeczne, jakbym tego nie posprzątał.
Kiedy tylko zaścieliłem łóżko, opuściłem pokój i zacząłem szukać bruneta. Znalazłem go na dworze, gdzie palił papierosa i rozmawiał z Niallem. Cieszę się, że chce nam pomóc, ale jakoś go w tym nie widzę. Niall i zabijanie ludzi? Dobre sobie.
- Czyli jednak jedziesz z nami? - spytałem dla pewności.
Barbara go tak po prostu puściła?
- Tak, chce wam pomóc. Nie mogę tak bezczynnie siedzieć. - oświadczył.
Szczerze mówiąc, każda pomoc nam się przyda.
- Reszta gangu już szuka Dylana. - poinformował mnie Tomlinson.
Wypuścił dym nosem, a następnie rzucił peta na ziemię i przydeptał go nogą.
- Jedziemy. - rozkazał.
Blondyn udał się do swojego samochodu będzie jechać za nami. Zająłem miejsce kierowcy w naszym aucie i zapiąłem pasy. Nawet nie wiem dlaczego. Nigdy ich nie zapinam. Włożyłem kluczki do stacyjki i przekręciłam. Sekundę później ruszyłem powoli, ale kiedy tylko opuściliśmy posesje Horanów dodałem gazu.
Wojnę czas rozpocząć. A zemsta będzie słodka.
Drogi były praktycznie puste ze względu, że są święta. Jechaliśmy szybko i całe szczęście blondyn również dawał rade. Louis co parę minut kontaktował się z chłopakami i był na bieżąco z tym, co tam się dzieje w centrum. Larry wpadł na trop, który prowadzi do Norwich, jadą właśnie to sprawdzić. My jedziemy do Settle leżącego blisko Bradford, skąd pochodził Zayn. Przyznam się, że brakuje mi go, ale należała mu się śmierć. Myślałem, że był moim przyjacielem, a okazał się zwykłą kurwą. Niech smaży się w piekle, do którego również pewnie trafie. Czas mijał nieubłaganie szybko. Nim się spostrzegliśmy, wyjeżdżaliśmy do miasta. Wyglądało, jakby było opuszczone.
- Została nam równa godzina. - przypomniał chłopak.
Mało. Myślałem, że zostaniem nam więcej czasu.
- Do opuszczonej fabryki nie jest daleko. Dojedziemy za parę minut. - uspokajałem go.
Tam właśnie poznałem dziewczynę Nialla. Spotykaliśmy się tam kiedyś wszyscy i robiliśmy graffiti, popalaliśmy fajki i przede wszystkich chowaliśmy przed całym światem. Jak mogłem zapomnieć o tamtym miejscu?!
- A jeśli nie zdołamy jej uratować? - zapytał.
Nie można tak myśleć, będzie dobrze. Trzeba w to wierzyć.
- Nawet tak nie myśl Louis. - zbeształem go.
Samo pozytywnie myślenie pomaga. Jeśli sami nie będziemy w to wierzyć, równie dobrze możemy sobie odpuścić. Brunet nic więcej nie mówił. Zerknąłem na niego i dostrzegłem, że znów podpala papierosa. W czasie drogi chyba wypalił całą paczkę. Gdy tylko zajechaliśmy na miejsce Tomlinson wyskoczył z pojazdu i ruszył w stronę wejścia. Prędko wysiadłem i zacząłem go gonić.
- Louis kurwa stój! - wrzasnąłem.
Nie myśli trzeźwo, to może być pułapka.
- Na co mam czekać?! Kurwa na oklaski?! Tam jest moja żona i potrzebuje do cholery pomocy! - krzyczał.
Dylan mógł nas oszukać i specjalnie zwabić. A chłopak nie pomyślał o tym w ogóle.
- Louis durniu do cholery to może być pułapka! Chcesz nas wszystkich pozabijać?! - wrzeszczałem.
Zbliżyłem się do niego i wyjąłem broń, po czym przeładowałem pistolet.
- Zróbmy to, ale na spokojnie i powoli. - powiedziałem.
Brunet pokiwał tylko głową i także wyjął swoją broń. Zawsze trzeba myśleć racjonalnie, to wszystko może być zwykłą podpuchą. Dylan nie jest taki głupi, na jakiego wygląda. Pomyliłem się co do niego.
- Harry ma racje. - przyznał mi rację Niall.
Odwróciłem się na pięcie i dopiero teraz przypomniałem sobie o blondynie. Nawet się nie zorientowałem, jak wysiadł z auta.
- Idziecie za mną i robicie to, co wam mówię. Zrozumiano? - rozkazałem.
Każdy z nas miał już pistolety w gotowości. Zawsze byłem liderem i będę, gdyż mam głowę do takich sytuacji. Wiem co mam robić i wykonuje to dobrze. Oboje kiwnęli głową na znak, że zrozumieli. Ruszyłem, nie oglądając się za siebie. Jak byłem przy zardzewiałych drzwi, popchnąłem je lufą od broni. Otwierając się, narobiły dużo hałasu, cholera. Nim wszedłem do środka, rzuciłem kamień. Kiedy byłem pewien, że wszystko gra przekroczyłem próg, rozglądając się dookoła z bronią w ręku. W oczy od razu rzuciła się Eleanor. Brunetka była przykuta do metalowego krzesła, które było na samym środku wielkiej hali. Louis natychmiast zaczął biec do niej, chociaż nie powinien. Ruszyłem za nim. Całe szczęście nic nie wskazywało na to, że to zasadzka. Dziewczyna miała zaklejone usta taśmą i zawiązane oczy. Nic nie widziała, tylko słyszała. Gdy chłopak znalazł się przy niej, rozwiązał bandanę, którą miała zakryte oczy. Następnie delikatnie odkleił taśmę z ust. Brunetka bardzo ucieszyła się na jego widok i zaczęła płakać.
- Jestem przy tobie, zaraz cię uwolnię i wszystko będzie dobrze kochanie. - uspokajał dziewczynę.
Pogłaskał swoją żonę po głowie i pocałował w czoło. Wraz z blondynem obserwowaliśmy halę. W każdej chwili może się coś stać. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Brunetka zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Nic nie będzie dobrze. - wyszeptała.
Tego się właśnie obawiałem.
- Co ty mówisz? - nie dowierzał.
Zbliżyłem się do nich.
- On was oszukał. - szlochała.
Wiedziałem, że tak łatwo nie będzie.
- Mnie nie można uratować, to gra, w której się umiera. - ogłosiła.
Przełknąłem powoli ślinę, czując żółć.
- Co ty bredzisz?! Jestem tu i nie pozwolę ci umrzeć Eleanor! Rozumiesz?! - wrzeszczał Louis.
Skurwysyn chce nam wybić najbliższych. Chyba wiem, co zrobił dziewczynie. Jej brzuch dziwnie wygląda. Podszedłem do niej, jak najbliżej mogłem i podwinąłem do góry bluzkę. Tak myślałem. Brunetka ma przyczepioną do swojego ciała dużą bombę z zapalnikiem na czas, który wskazuje 37 minut do wybuchu. Brunet osunął się na ziemię, kładąc głowę na kolanach dziewczyny. Moment później rozszedł się jego głośny ryk. Nikt z nas nie poradzi sobie z tym gównem, saperami nie jesteśmy.
- Harry w moich spodniach jest od niego koperta do ciebie. - poinformowała mnie.
Szybko, ale ostrożnie wyciągnąłem kopertę z kieszeni. Rozerwałem górę i wyjąłem list, uważnie czytając.
Przecież ona nic nie zrobiła, nie mogę tego zrobić. Nie zasłużyła na śmierć, tak samo Eleanor. Co mam teraz zrobić? Rodzina jest dla mnie najważniejsza, ale nie wiem, czy zamorduję Lily. Muszę coś wymyślić. Na pewno jest inne rozwiązanie, tylko trzeba dobrze pomyśleć. Chłopak nadal płakał, a niebieskooki wyszedł na zewnątrz. Nie mogłem dalej na to patrzeć i również wyszedłem na dwór. Nie wchodziliśmy do budynku i daliśmy czas brunetowi, aby się pożegnał z dziewczyną. Chciałabym coś zrobić i pomóc, ale jestem bezsilny. Teraz to ja paliłam jednego papierosa za drugim. Ręce drżały mi nerwów. List czytałem parę razy, aż w końcu go zgniotłem i rzuciłem daleko za siebie. Fabrykę otaczały same drzewa. Najbliższy dom znajdował się parę kilometrów stąd, więc wybuchu nie będzie słychać. Widać, że Dylan dokładnie wszystko obmyślił. Skurwysyny zapłaci za to, co robi.
Ciąg dalszy nastąpi..
Jest młodszy od swojej siostry o 1 rok. Chłopiec również się do mnie przytulił. Powoli zaczynało brakować mi powietrza, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Spojrzałem na żonę, która przyglądała się temu wszystkiemu z uśmiechem na twarzy.
- Niech wam będzie. - zgodziłem się.
Lubię rozpieszczać swoją rodzinę.
- Dziękujemy tatusiu. - podziękowały dzieci.
Nie mógłbym im odmówić.
- Przytul się do nas kochanie. - zaproponowałem.
Rozłożyłem ręce i czekałem aż moja ukochana się do nas przytuli. Zrobiła to od razu z wielką chęcią. Kocham takie poranki, kocham moją wspaniałą rodzinę.
- Kocham was bardzo. - oznajmiłem.
Cmoknąłem każdego z osobna w głowę. Oddałabym za nich wszystkich życie. Nagle poczułem, jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłem oczy i napotkałem się z twarzą Louisa, który stał nade mną. Zrobiło mi się smutno, że to nie Rose. Wychodzi, że był to tylko sen. Kurwa. Muszę przyznać, że bardzo realistyczny.
- Wstawaj Styles. - powiedział brunet.
Był już ubrany i najwyraźniej gotów do wyruszenia w drogę. Będzie ona bardzo długa. Miasteczko znajduje się naprawdę daleko. Chłopak opuścił pokój z ponurą miną. Podniosłem się, po czym wstałem i szybko ubrałem. Kiedy byłem gotów, sprawdziłem godzinę i schowałem komórkę do kieszeni od spodni. Dochodziła dziewiąta rano. Oznaczało to, że Louis dał mi dłużej pospać. Tylko nasuwa się od razu pytanie dlaczego? Nie boi się, że możemy nie zdążyć? Chciałem już wyjść z pokoju, ale spojrzałem na łóżko i wiedziałem z góry, że nie mogę. Lubię zostawić po sobie porządek. Zresztą byłoby to niegrzeczne, jakbym tego nie posprzątał.
Kiedy tylko zaścieliłem łóżko, opuściłem pokój i zacząłem szukać bruneta. Znalazłem go na dworze, gdzie palił papierosa i rozmawiał z Niallem. Cieszę się, że chce nam pomóc, ale jakoś go w tym nie widzę. Niall i zabijanie ludzi? Dobre sobie.
- Czyli jednak jedziesz z nami? - spytałem dla pewności.
Barbara go tak po prostu puściła?
- Tak, chce wam pomóc. Nie mogę tak bezczynnie siedzieć. - oświadczył.
Szczerze mówiąc, każda pomoc nam się przyda.
- Reszta gangu już szuka Dylana. - poinformował mnie Tomlinson.
Wypuścił dym nosem, a następnie rzucił peta na ziemię i przydeptał go nogą.
- Jedziemy. - rozkazał.
Blondyn udał się do swojego samochodu będzie jechać za nami. Zająłem miejsce kierowcy w naszym aucie i zapiąłem pasy. Nawet nie wiem dlaczego. Nigdy ich nie zapinam. Włożyłem kluczki do stacyjki i przekręciłam. Sekundę później ruszyłem powoli, ale kiedy tylko opuściliśmy posesje Horanów dodałem gazu.
Wojnę czas rozpocząć. A zemsta będzie słodka.
Drogi były praktycznie puste ze względu, że są święta. Jechaliśmy szybko i całe szczęście blondyn również dawał rade. Louis co parę minut kontaktował się z chłopakami i był na bieżąco z tym, co tam się dzieje w centrum. Larry wpadł na trop, który prowadzi do Norwich, jadą właśnie to sprawdzić. My jedziemy do Settle leżącego blisko Bradford, skąd pochodził Zayn. Przyznam się, że brakuje mi go, ale należała mu się śmierć. Myślałem, że był moim przyjacielem, a okazał się zwykłą kurwą. Niech smaży się w piekle, do którego również pewnie trafie. Czas mijał nieubłaganie szybko. Nim się spostrzegliśmy, wyjeżdżaliśmy do miasta. Wyglądało, jakby było opuszczone.
- Została nam równa godzina. - przypomniał chłopak.
Mało. Myślałem, że zostaniem nam więcej czasu.
- Do opuszczonej fabryki nie jest daleko. Dojedziemy za parę minut. - uspokajałem go.
Tam właśnie poznałem dziewczynę Nialla. Spotykaliśmy się tam kiedyś wszyscy i robiliśmy graffiti, popalaliśmy fajki i przede wszystkich chowaliśmy przed całym światem. Jak mogłem zapomnieć o tamtym miejscu?!
- A jeśli nie zdołamy jej uratować? - zapytał.
Nie można tak myśleć, będzie dobrze. Trzeba w to wierzyć.
- Nawet tak nie myśl Louis. - zbeształem go.
Samo pozytywnie myślenie pomaga. Jeśli sami nie będziemy w to wierzyć, równie dobrze możemy sobie odpuścić. Brunet nic więcej nie mówił. Zerknąłem na niego i dostrzegłem, że znów podpala papierosa. W czasie drogi chyba wypalił całą paczkę. Gdy tylko zajechaliśmy na miejsce Tomlinson wyskoczył z pojazdu i ruszył w stronę wejścia. Prędko wysiadłem i zacząłem go gonić.
- Louis kurwa stój! - wrzasnąłem.
Nie myśli trzeźwo, to może być pułapka.
- Na co mam czekać?! Kurwa na oklaski?! Tam jest moja żona i potrzebuje do cholery pomocy! - krzyczał.
Dylan mógł nas oszukać i specjalnie zwabić. A chłopak nie pomyślał o tym w ogóle.
- Louis durniu do cholery to może być pułapka! Chcesz nas wszystkich pozabijać?! - wrzeszczałem.
Zbliżyłem się do niego i wyjąłem broń, po czym przeładowałem pistolet.
- Zróbmy to, ale na spokojnie i powoli. - powiedziałem.
Brunet pokiwał tylko głową i także wyjął swoją broń. Zawsze trzeba myśleć racjonalnie, to wszystko może być zwykłą podpuchą. Dylan nie jest taki głupi, na jakiego wygląda. Pomyliłem się co do niego.
- Harry ma racje. - przyznał mi rację Niall.
Odwróciłem się na pięcie i dopiero teraz przypomniałem sobie o blondynie. Nawet się nie zorientowałem, jak wysiadł z auta.
- Idziecie za mną i robicie to, co wam mówię. Zrozumiano? - rozkazałem.
Każdy z nas miał już pistolety w gotowości. Zawsze byłem liderem i będę, gdyż mam głowę do takich sytuacji. Wiem co mam robić i wykonuje to dobrze. Oboje kiwnęli głową na znak, że zrozumieli. Ruszyłem, nie oglądając się za siebie. Jak byłem przy zardzewiałych drzwi, popchnąłem je lufą od broni. Otwierając się, narobiły dużo hałasu, cholera. Nim wszedłem do środka, rzuciłem kamień. Kiedy byłem pewien, że wszystko gra przekroczyłem próg, rozglądając się dookoła z bronią w ręku. W oczy od razu rzuciła się Eleanor. Brunetka była przykuta do metalowego krzesła, które było na samym środku wielkiej hali. Louis natychmiast zaczął biec do niej, chociaż nie powinien. Ruszyłem za nim. Całe szczęście nic nie wskazywało na to, że to zasadzka. Dziewczyna miała zaklejone usta taśmą i zawiązane oczy. Nic nie widziała, tylko słyszała. Gdy chłopak znalazł się przy niej, rozwiązał bandanę, którą miała zakryte oczy. Następnie delikatnie odkleił taśmę z ust. Brunetka bardzo ucieszyła się na jego widok i zaczęła płakać.
- Jestem przy tobie, zaraz cię uwolnię i wszystko będzie dobrze kochanie. - uspokajał dziewczynę.
Pogłaskał swoją żonę po głowie i pocałował w czoło. Wraz z blondynem obserwowaliśmy halę. W każdej chwili może się coś stać. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Brunetka zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Nic nie będzie dobrze. - wyszeptała.
Tego się właśnie obawiałem.
- Co ty mówisz? - nie dowierzał.
Zbliżyłem się do nich.
- On was oszukał. - szlochała.
Wiedziałem, że tak łatwo nie będzie.
- Mnie nie można uratować, to gra, w której się umiera. - ogłosiła.
Przełknąłem powoli ślinę, czując żółć.
- Co ty bredzisz?! Jestem tu i nie pozwolę ci umrzeć Eleanor! Rozumiesz?! - wrzeszczał Louis.
Skurwysyn chce nam wybić najbliższych. Chyba wiem, co zrobił dziewczynie. Jej brzuch dziwnie wygląda. Podszedłem do niej, jak najbliżej mogłem i podwinąłem do góry bluzkę. Tak myślałem. Brunetka ma przyczepioną do swojego ciała dużą bombę z zapalnikiem na czas, który wskazuje 37 minut do wybuchu. Brunet osunął się na ziemię, kładąc głowę na kolanach dziewczyny. Moment później rozszedł się jego głośny ryk. Nikt z nas nie poradzi sobie z tym gównem, saperami nie jesteśmy.
- Harry w moich spodniach jest od niego koperta do ciebie. - poinformowała mnie.
Szybko, ale ostrożnie wyciągnąłem kopertę z kieszeni. Rozerwałem górę i wyjąłem list, uważnie czytając.
Jeśli czytasz to, oznacza pewnie, że już wiesz o tym,
iż nie można uratować dziewczyny.
Tak bywa nieraz Styles, także próbowałem uratować Emily.
Kolejnym twoim zadaniem będzie zabicie Lily Elliot.
Jeśli mnie pamięć nie myli jakoś nie miałeś problemu z zamordowaniem Zayna, co nie?
Będzie to dla ciebie łatwizna.
Masz na to 12 godzin, po wykonanej robocie zadzwonię do ciebie.
UWAGA: JEŚLI TEGO NIE ZROBISZ, ZABIJĘ TWOJE NIENARODZONE DZIECKO.
Życzę ci miłego wieczoru Styles :)
Przecież ona nic nie zrobiła, nie mogę tego zrobić. Nie zasłużyła na śmierć, tak samo Eleanor. Co mam teraz zrobić? Rodzina jest dla mnie najważniejsza, ale nie wiem, czy zamorduję Lily. Muszę coś wymyślić. Na pewno jest inne rozwiązanie, tylko trzeba dobrze pomyśleć. Chłopak nadal płakał, a niebieskooki wyszedł na zewnątrz. Nie mogłem dalej na to patrzeć i również wyszedłem na dwór. Nie wchodziliśmy do budynku i daliśmy czas brunetowi, aby się pożegnał z dziewczyną. Chciałabym coś zrobić i pomóc, ale jestem bezsilny. Teraz to ja paliłam jednego papierosa za drugim. Ręce drżały mi nerwów. List czytałem parę razy, aż w końcu go zgniotłem i rzuciłem daleko za siebie. Fabrykę otaczały same drzewa. Najbliższy dom znajdował się parę kilometrów stąd, więc wybuchu nie będzie słychać. Widać, że Dylan dokładnie wszystko obmyślił. Skurwysyny zapłaci za to, co robi.
Ciąg dalszy nastąpi..
Od Autorki:
Oddaje wam kolejny rozdział. Mam nadzieje, że się spodobał. Macie jakieś swoje przemyślenie? Co zrobi Harry? Czy Louis zniesie śmierć swojej ukochanej? Piszcie, chętnie poczytam.
Nie będę wam pisać, dlaczego rozdział nie pojawił się 1 Lutego, bo tak większość ma to w czterech literach.
Następny pojawi się 15 Lutego.
Proszę, abyście skomentowali, potrzebuje waszej motywacji.
Przepraszam, jak są błędy.
Jeśli przeczytałeś/aś - Proszę skomentuj!!
Kocham kocham kocham
OdpowiedzUsuńDoczekałam sie������
kurwa ;( ale rose przezyje prawda? boje sie :(
OdpowiedzUsuńRozdział super, proszę niech uratują Eleanor ona musi żyć bo Louis się załamie... Proszee
OdpowiedzUsuńJejuu cudowny rozdział!!!! Rycze :'( taka szkoda ze El zginie noo :'( oby Dylan nie zabił dziecka bo Tak to się załamie :'( czekam na next
OdpowiedzUsuńTo jest takie niesamowite! Cały czas trzy masz nas w napięciu. Jemu, szkoda mi Lu, chociaż i tak źle traktował El. Mam nadzieję, że się nie załamie :(
OdpowiedzUsuńCzy Harry zabije tą dziewczynę? Matko, czekam na nexta i życzęvp wełny kochanie :*
Nie zabijaj Eleanor! ;'( Błagam...
OdpowiedzUsuńJejku świetne <3 Mam dziwne wrażenie że Lou zginie razem z Eleanou :o Oby nie :( Czekam na naxt ;*
OdpowiedzUsuńNiech El przeżyje! Tak naprawdę bardziej mi szkoda El niż Rose :c
OdpowiedzUsuńAle rodzial swietny ;*
Płacze... Jak zwykle genialny *. * <333 Jesteś najlesza! :*
OdpowiedzUsuńSuper ^.^
OdpowiedzUsuńJcndkskbdkanxkdjdjkwos ale się porobiło pisz szybko błagam świetny jak zawsze wooow mega omg jfkbdjsmdjlsmdnmflfdljdmsxkfmj
OdpowiedzUsuńO mój boże kochany...
OdpowiedzUsuńJA CIĘ BŁAGAM NA KOLANACH NIE ZABIJAJ EL....BIEDNY LOUIS SIE POPROSTU ZAŁAMIE...
BŁAGAM NIECH KTÓRYŚ ROZBROI BOMBE...
PRZECIEŻ KOCHANA EL NIE MOŻE UMRZEĆ JEJKU...
ja normalnie rycze jak głupia...
A może jeszcze da sie coś zrobić?
Uratować El?
Ja rozumiem zemste Dylana ale,że aż tak okrutną?!?
To jest sto razy gorsze...
No nic...ja i tak nic nie zdziałam bo to twoje opowiadanie
Ja jedynie moge cię wielbić i na kolanach błagać żeby było dobrze
Mam nadzieje,że u cb wszystko dobrze(bo opuźnienie rozdziału)
Kocham cię,ale błagam zrób coś z tym.
Kocham cię <3
O właśnie teraz sobie przypomniałam o początku rozdziału
No cóż...mam nadzieję,że tak potem będzie.
Kochają ca się rodzinka itp.
Nawet nie wiesz jak mi teraz serce wali
Jejku no nie usne poprostu
Tylko sie bede martwiła...
Jesteś przecudowna
Poprostu boska
Ciesze się,że jesteś i, że piszesz
Dziękuje za wszystko co robisz dla mnie i innych.
Kocham cię jak stąd do księżyca
Czyli BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO x100
No poprostu zaczyna mi odwalać
Taka akcja ojejuńciu...
Dobra nie będe ci tu spamować bo pewnie jestem tu nikim...
No to w skrócie:
Nam nadzieję,że będzie dobrze i uratują biedną El no i czekam na 15 lutego
Kocham cię<3 <3 <3
Twoja Karolcia
P.S KOCHAM CIĘ
Przecudowny rozdział *.* Szkoda że El umrze :C Z niecierpliwością czekam na 15 już nie mogę sie doczekać :* Dobranoc :)
OdpowiedzUsuńjest okej, tylko mam tycią uwagę... w snach się nie czuje (:
OdpowiedzUsuńPłacze
OdpowiedzUsuńDlaczego mam wrażenie że Lou zostanie z nią. ..zginie. Ewentualnie obydwoje przeżyją. Kurcze, może nie Louis co EL zasługuje na coś dobro po tych złych chwilach z mężem. Powinna na nowi dostać szanse na krótsze życie przy kochającym świadomym mężu-Louisie.
OdpowiedzUsuńI tak samo Harry, to taki dobry człowiek, nieco zagubiony ale baaa, ile JUŻ zrobił postępów. Zmienił się na lepsze ♥
Mam nadzieje że zaplanowałaś dla nas zaskakujące rozwiązanie, oby oczywiście szczęśliwe dla nich i dla nas :**
x
cudownie piszesz. czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńMam nadziej,że jakoś rozpracuja tą bombę i El przeżyje. Rozdział genialny, trzyma w napięciu :)
OdpowiedzUsuńMam nadziej,że jakoś rozpracuja tą bombę i El przeżyje. Rozdział genialny, trzyma w napięciu :)
OdpowiedzUsuńTo się porobiło :) next xD
OdpowiedzUsuńMatko, rozdział ZAJE...TY, proszę szybko o kolejny, buźka :)
OdpowiedzUsuńJprdl... Jesteś psychopatką XD Za to kocham Cb i Tw blog *-* Jak zawsze rozdział rozwala swoją zajebistością ;D Next JUŻ! <3
OdpowiedzUsuńJezu nie ,ona nie moze umrzec!! Musza ją jakos uratowac ,błagam!
OdpowiedzUsuńBłagam, nie zabijaj El :*( Ja ją wręcz uwielbiam, jest prześliczna, a do tego wydaje się być taka sympatyczna. Proszę, nie rób jej tego. :(
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział fajny i ciekawy.Nie mogę się doczekać następnego rozdziału xd
OdpowiedzUsuńALE ZAJEBISTY ROZDZIAŁ ale jakiś krótki;../ ale dziękuję chociaż za to że jest ! <3
OdpowiedzUsuńsuper rozdział no ale prosze niech El żyje :'( to smutne błągam cię !!!
OdpowiedzUsuńczekam na next i mam nadzieję że El bd żyć !!!!
Genialny rozdział
OdpowiedzUsuńNo to czekamy!
OdpowiedzUsuńNaprawdę, to jest dla mnie wyjątkowy blog.
Lepszy od innych.- @zosia_official ^.^
Nie mogę... BŁAGAM NIECH ONA JAKIMŚ CUDEM PRZEŻYJE!! PROSZĘ! Zajebiste jak zwykle :* nie mogę doczekać się następnego rozdziału ♡
OdpowiedzUsuńWeny skarbie xx
Super rozdzial,ale dlaczego?!
OdpowiedzUsuńTen Dylan jest nieobliczlny, nie chce aby cos się stalo Elenour,mam nadzieje ze jeszcze cos wymysla :'(
omg............
OdpowiedzUsuńczemu?
Błagam niech coś się stanie i niech El przeżyje
jejku biedny Louis
a jak on z nią zostanie i razem zginą bożeeee?!?
kobieto ja ryczę jak głupia
normalnie zaraz padne na zawał...
kocham cię <3 <3 <3
Muszę ci przyznać, że ciekawy pomysł z tą bombą. Zaskoczyłaś mnie tym bardzo pozytywnie o ile mogę nazywać ''pozytywność'' zabiciem dobrej osoby. Szkoda mi El. Myślę, że jeśli Lou dostałby szanse naprawienia tego wszystkiego . Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Ona nie wie że Harry zabił jej ojca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nn <3
Świetny rozdział mam nadzieje ze El w jakiś sposób przeżyje nie wiem jak ale przeżyje... Życzę weny i do następnego rozdziału ^^
OdpowiedzUsuńKurwa kurwa kurwa!
OdpowiedzUsuńprzecież kurwa muszą coś zrobić nie mogą zadzwonić po kogoś kto zna się na bombach i umie je rozbroić? przecież mają te 37 minut...
jejku to jest takie przerażające ona kurwa nie może umrzeć błagam nie rób nam tego!
Popłakałam się Boże niech oni coś zrobią mają prawie 40 minut!! Ona nie może umrzeć. Tym bardziej Rose i ich dziecko. Proszę!! Czemu rozdział nie pojawił się wcześniej? Kocham i czekam na następny rozdział z niecierpliwością ❤❤❤
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) mam tylko nadzieje ze uda sie uratować El i Rose bede sie modlila o to :)
OdpowiedzUsuńJesteś świetna. ! Oby tak dalej. :)
OdpowiedzUsuńJest swietny!! Bozeee boje sie ze moze rose zrobi to samo :(
OdpowiedzUsuńBłagam.. niech El przeżyje.. proszę.. proszę.....
OdpowiedzUsuńAlbo umra razem albo jakos ja uratuja ale w to watpie . Rozdzial super . Xx
OdpowiedzUsuńUratuj El! Nie pozwól jej zginać :( Louis załamie sie! Mam nadzieje , że uradują Rose!!
OdpowiedzUsuńOmg! Genialne! ;*
OdpowiedzUsuńAle dlaczego nie da się uratować El? Ona ma tą bombę wszczepioną czy jak, że nie da się jej odczepić??? Przecież on musi ją uratować! ♡
o cholipka ... to jest po prostu THE BEST no ja ja chce już 15 luty!!!�� �� <3
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńO mój boże *O* Czemu to jest takie idealne?! <3 Szkoda mi bardzo El i Lou ze tam musi cierpiec :/ ...
OdpowiedzUsuńMMMMM nastepny rozdział w moje urodzinki :3 ^^ ~Harzynka ^^
jeju to jest genialne <3 czekam na nexta, to jest cudowne ;cc <3
OdpowiedzUsuńTakie emocje <3 Czekam na next z niecierpliwością ;**
OdpowiedzUsuńnieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział dlaczego Eleanor musi zginać :( I oby udało się uratować Rose i dziecko
OdpowiedzUsuńO jacie masakra <3 mam nadzieję, że zdołają uratować Elę i nie czeka ją śmierć :'(
OdpowiedzUsuńRyczę ryczę i ryczę
Czekam na next <3
Ej! Nie!! Ona nie może umrzeć!! :'(
OdpowiedzUsuńZarąbiste :D Proszę uratuj ją proszę ! Ja teo nie przeżyję ;-; Proszę :( ;-; <3
OdpowiedzUsuńTego * przepraszam ;-; xd
Usuń